~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W ciemnym pomieszczeniu przebywało trzech mężczyzn.Chodź w pokoju nie było ani grama słońca, nie przeszkadzało im to.Ludzie ci przyzwyczaili się do życia w mroku.
-Rozumiecie, co macie zrobić?-zapytał przywódca.
-Hai!-odpowiedzieli równocześnie.
-Kiedy mamy zacząć?-zadał pytanie starszy.
-Już dziś...Jest to długo terminowe zadanie.
-I to ja rozumiem!-wykrzyczał najmłodszy ze zgromadzonych.-Możemy iść?
-Tak...-po tych słowach każdy udał się do swojego domu który znajdował się w
Yomoto-gakure.
~~*~~
Dwie dziewczyny szły leśną ścieżką.Starsza z nich była zmęczona.W nocy nie spała z powodu koszmarów, ale nie okazywała tego.Obie szły przed siebie.
-Itami dokąd idziemy?
-Ciągle kierujemy się na zachód.Jeśli utrzymamy ten kierunek to w ciągu kilku dni dojdziemy nad morze. Pomyślałam,że ucieszysz się,a ja będę mogła poćwiczyć panowanie nad wodą.-mówiąc to uśmiechała się ciepło.
-Super!Uwielbiam takie miejsca.Jest tam wiele zwierząt!
-Masz rację...-urwała nagle.Wyczuła coś dziwnego,ale jednak zignorowała to.Szły powolnym krokiem. Nie spieszyło się im.Zawsze docierały tam gdzie chciały nie przejmując się czasem.Miały go w nadmiarze. Nana po drodze podziwiała krajobraz.Liście na drzewach były soczysto zielone.Dawały cień, co było przydatne w tak upalny dzień jak dziś.Czułe, kocie uszy Itami wyłapały dźwięk zbliżającej się gromady ludzi.
-Mężczyźni.Liczba:ok.20.Zamiary:nie najlepsze.Silni:aż za bardzo.-szepneła.Wyciągneła miecz z kabury i staneła przed białowłosą.Z lasu wybiegło kilkunastu mężczyzn.Przyjeła pozycje obronną,a czarnooka zlękła się.
-Oni na nas polują...Ich myśli są straszne!!!-krzykneła przerażona.
-Ooo...Czytanie w myślach?Aż szkoda odbierać taki dar,takiej pięknej dziewczynie.-pow jeden.
-Rozumiem,że macie zamiar nas zabić?-zapytała Yoshi. Nawet w takiej sytuacji zachowuje spokój...pomyślała Nana.Jej rozmyślania przerwały słowa tamtego faceta.
-Bystra jesteś.-rzekł z ironią.-Dobra,atakować!-zrobili tak jak kazał.Pierwszych czterech powaliła od razu. Złapała Vavi za rękę i wskoczyła na drzewo.Wspieła się wyżej.Kiedy znalazła odpowiednie miejsce zatrzymała się.
-Księżniczko, plan jest prosty.Ide tam,walcze a ty mnie osłaniasz.Wiem,że brzydzisz się przemocą,ale proszę weź to.-dała jej do ręki jeden z mieczy.
-A...ale...
-Uczyłam cię,a ich jest za dużo sama nie dam rady.A poza tym wierze w ciebie.-na te słowa Nana o mało nie rozpłakała się. Wierzy we mnie...Nie mogę jej zawieść...przeszło jej przez głowę.Pokiwała głową , dając znak,że jest gotowa.Pierwsza zeskoczyła brązowooka.Kilku poraziła prądem,używając żywiołu błyskawicy,a potem zaczeła walczyć ręcznie.Księżniczka nie mogła się ruszyć.Dopiero kiedy zobaczyła,jak jeden z nich przyciska jej przyjaciółkę do drzewa podduszając ją,ruszyła oddając się w wir walki. Przebiła go bronią,a on padł na ziemie pozbawiony życia.Kobieta osumeła się dysząc ciężko.Szybko jednak uspokoiła się widząc,że wrogów przybywa,a jeden z nich chcę zrobić z białowłosą to samo co ona z jego towarzyszem.Odepchneła ją,a broń przebiła jej lewy bok.Spluneła krwią,a jej bluzka zabarwiła się na czerwony koloe tak samo jak miecz który został właśnie wyciągnięty z jej ciała.Sprawca uśmiechną się szyderczo zlizując z ostrza szkarłatną ciecz.Dziewczyna upadła na kolana.Zaczeła kaszleć krwią.Nagle, z niewiadomych przyczyn najeźdźcy zaczeli padać martwi.Młodsza z nich rozejrzała się dookoła.Jedni umierają, a drudzy zostają zjadani przez ludzi.Istoty te wyglądały na coś podobnego do zombi.Nie wiedziała co robić,była przerażona.Wrogowie już nie żyli,a "umarli" znikneli.Podbiegła szybo do Yoshi i zaczeła ją leczyć.
-Nic ci nie jest?!-krzykneła,ale ta złapała ją za rękę i popatrzyła w stronę lasu z którego wyszło dwóch mężczyzn.
-Uciekaj.-szepneła.-Uciekaj,a ja ich zatrzymam.
-Ale...
-Żadnych "ale"!To są wampiry!-przerwała jej.-Szybko,uciekaj!-wstała i trzymając się za ranę podniosłą miecz.Sykneła z bólu,ale nie poddawała się.Spojrzała na Nanę,a ta zrobiła kilka kroków w tył.
-Nie zamierzasz chyba walczyć z tą dziurą w brzuchu,co?-zapytał blądwłosy chłopak o zielonych oczach.
-Zamknij się!-krzykneła,po czym zwróciła się do koleżanki.-A ty na co czekasz?!-popatrzyła na nią wystraszona po czym zaczeła biec.Przebiegła jakieś 50 metrów i uderzyła w coś,a raczej kogoś.
-Nie ładnie uciekać,zostawiając ranną przyjaciółkę.-odezwał się chłopak o czarnych włosach i złotych oczach.Złapał ją za ramie i znaleźli się przy rannej.
-Puszczaj ją!-sykneła.
-Spokojnie,nic wam nie zrobimy.-pow blondyn.
-Akurat! Nie wierze w...-nie dokończyła.Zemdlała,a przed upadkiem uchronił ją zielonooki.Zanim kompletnie straciła przytomność usłyszała jeszcze tylko:
-Trzeba ją opatrzyć-poczuła jeszcze tylko jak ktoś bierze ją na ręce i zaczyna iść w nie znanym jej kierunku. Dalej już tylko ciemność i pustka...
Coool ;) xxx KOCHAM WASZ BLOG!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrawda że świetny dziewczyny kocham was! Szacun! :D
OdpowiedzUsuń